Marcin Bułka w Porto pokazał, że to czas Łukasza Skorupskiego


Probierz skomplikował sobie sytuację na kolejnej pozycji – ze starcia Bułka vs Skorupski zwycięsko wychodzi ten drugi

16 listopada 2024 Marcin Bułka w Porto pokazał, że to czas Łukasza Skorupskiego
Oskar Foltyński

Kompromitacja polskiej defensywy w Porto powinna dać Michałowi Probierzowi sporo materiału do analizy. Drużyna Roberto Martineza w drugiej połowie urządziła sobie trening strzelecki. Polska obrona wyglądała bardzo źle, a pozytywnego impulsu nie potrafił dać z bramki Marcin Bułka. W takich spotkaniach od bramkarzy oczekuje się czegoś „ekstra”. Golkiper Nicei nie potrafił dać tego od siebie, a zarzuty wobec niego są całkowicie uzasadnione. Czy to najwyższy czas, by Michał Probierz zdecydował się postawić na Łukasza Skorupskiego?


Udostępnij na Udostępnij na

Zdarzają się takie pogromy, w których bramkarze mimo wpuszczenia kilku bramek mogą być postrzegani jako bohaterowie. Gdy defensywa wygląda bardzo źle, czasami po prostu nie można nic na strzały przeciwników poradzić. Mecz Portugalia – Polska w żadnym wypadku nie był takim spotkaniem. Bułka nie pomógł drużynie. Obronił tylko jeden strzał, a w meczach z silniejszymi drużynami nasza defensywa potrzebuje mieć w golkiperze oparcie. Tylko w taki sposób możemy wygrywać z faworytami. Bułka w Porto spokoju defensywie na pewno nie zapewnił.

Przecież po Wojtku Szczęsnym wcale nie musimy się martwić o pewną postać między słupkami. Polska szkoła bramkarzy jest ceniona w całej Europie. Kadencja Michała Probierza przebiega na razie pod znakiem eksperymentów. W bramce ma jednak taki komfort, że poszukiwanie niespodziewanych rozwiązań nie jest na tej pozycji potrzebne. Polska dysponuje świetnymi golkiperami, a w kolejnym meczu Marcin Bułka pokazuje, że nie jest jeszcze pewną opcją między słupkami polskiej drużyny narodowej.

Brak rywalizacji

W sierpniu tego roku Wojciech Szczęsny ogłosił zakończenie kariery. Do piłki bardzo szybko wrócił, ale golkiper Barcelony do reprezentacji Polski nie jest już powoływany. W związku z tym w reprezentacji Polski rozgorzała rywalizacja o miejsce w składzie między dotychczasowymi rezerwowymi. O schedę po Szczęsnym walczą Marcin Bułka oraz Łukasz Skorupski. Obaj bramkarze są w swoich klubach bardzo doceniani. W Ligue 1 oraz Serie A są ważnymi postaciami w swoich zespołach, ale w reprezentacji Polski nic nie jest jeszcze rozstrzygnięte.

Na wrześniowym zgrupowaniu zarówno Marcin Bułka, jak i Łukasz Skorupski otrzymali od selekcjonera po jednym spotkaniu. Była to zupełnie naturalna decyzja Michała Probierza. Dawał obu kandydatom do bluzy z numerem 1 poczucie, że nie skreśla żadnego z nich na samym starcie. Wydawało się wówczas, że ponownie rozpoczęła się w reprezentacji Polski rywalizacja godna starć Łukasza Fabiańskiego i Wojtka Szczęsnego z najlepszych czasów naszej drużyny narodowej w XXI wieku.

Pozycja między słupkami miała być w eliminacjach do mistrzostw świata 2026 tą najmniej problematyczną. W obliczu problemów naszej drużyny narodowej na prawym wahadle czy w środku pola golkiper miał być oazą spokoju, który studzi atmosferę i stanowi fundament drużyny Michała Probierza.

Obecnie trwa już trzecie zgrupowanie od czasu zakończenia kariery reprezentacyjnej przez Wojtka Szczęsnego, a w bramce polskiej kadry dalej nie odzyskaliśmy spokoju z końcowej ery obecnego bramkarza FC Barcelona. Na dodatek Michał Probierz jasno stwierdził, że między Bułką a Skorupskim nie ma rywalizacji, by „nie dopuścić do sytuacji, w której jeden bramkarz ma 80 meczów w reprezentacji, a drugi 11”. Wobec tego między słupkami golkiperzy się zmieniają, choć wszystko mówi, że pewnym numerem jeden powinien stać się Łukasz Skorupski.

Eliminacje zbliżają się wielkimi krokami. W trakcie walki o grę na światowym czempionacie obsada bramki nie powinna zaprzątać głowy selekcjonerowi. Strata pięciu bramek z Portugalią pokazuje, że mamy dużo większe problemy.

Mit Marcina Bułki

W cieniu świetnych występów Wojciecha Szczęsnego i doświadczenia Łukasza Skorupskiego grający we Francji Marcin Bułka stworzył sobie w reprezentacji swoistą legendę. Bardzo często słyszeliśmy w polskich mediach, że polski golkiper błyszczy w barwach Nicei i broni rzuty karne. W spotkaniu z AS Monaco z września 2023 udało mu się nawet dwukrotnie powstrzymać strzelającego z jedenastu metrów Folarina Baloguna. Ostatecznie w 2024 roku wybrany został na drugiego najlepszego bramkarza Ligue 1. Wyprzedził go tylko Gianluigi Donnaruma. Nagrody nie zgarnął, ale w poprzednim sezonie zdecydowanie odczepił od siebie łatkę talentu z Chelsea i PSG, który w seniorskiej piłce nigdzie nie był w stanie się przebić.

Marcin Bułka stał się w poprzednim sezonie poważną marką w europejskiej piłce klubowej. Jest obecnie pewnym punktem drużyny z czołówki ligi francuskiej. Bardzo wysoki i potężnie zbudowany golkiper. Na dodatek z przeszłością i szkoleniem w najlepszych piłkarskich akademiach na świecie. Nikt nie kwestionował jego powołania na Euro 2024, a rywalizacja z Łukaszem Skorupskim wydawała się czymś absolutnie naturalnym. Bramkarz Nicei miał wejść do reprezentacji Polski i pokazać jakość, którą regularnie udowadnia występami w Ligue 1.

Ma już 25 lat, jest ukształtowanym i gotowym na rywalizację bramkarzem. Jesień tego roku miała być dla niego wielką szansą na zaistnienie w narodowych barwach. Rzeczywistość okazała się zdecydowanie bardziej brutalna.

Wpuszczone bramki i zawód

Golkiper Nicei zadebiutował w pierwszym meczu Ligi Narodów jesienią 2024 roku. Jego premierowy występ z orzełkiem na piersi przypadł na spotkanie ze Szkocją na Hampden Park. Szkoci zweryfikowali umiejętności Marcina Bułki raczej negatywnie. Popełniał błędy w rozegraniu piłki. Celność jego zagrań, według danych z Sofascore, wynosiła zaledwie 79%. Poza tym był nerwowy przy interwencjach i wrzutkach w pole karne.

Wzrost i warunki fizyczne miały być atutem polskiego bramkarza właśnie w walce o piłkę przy dośrodkowaniach, ale wcale nie było tego w tamtym spotkaniu widać. Przede wszystkim gospodarze zdołali zdobyć w tamtym spotkaniu dwie bramki. Warto dodać, że oddali w tamtym meczu zaledwie trzy celne strzały, więc Bułka obronił tylko jeden.

Promyk nadziei pojawił się w spotkaniu z Chorwacją. Mimo niepewności z pierwszej połowy po zamianie stron w przerwie meczu był w stanie swoimi interwencjami utrzymać reprezentację Polski w grze o punkty. Zaczął emanować pewnością siebie i zanotował kilka spektakularnych parad. Wreszcie zaczął wyglądać jak bramkarz, który we Francji rywalizuje z Gianluigim Donnarumą o miano najlepszego golkipera ligi. Wobec tego spotkanie w Porto z Portugalią to on zaczął w pierwszej jedenastce.

Kompromitacja w Porto

Pierwsza połowa była w jego wykonaniu przyzwoita. Do spółki z Janem Bednarkiem doskonale ubezpieczali pole karne. Bułka nie bał się wykorzystać swoich warunków fizycznych w walce z samym Cristiano Ronaldo. Drugie 45 minut obnażyło jednak wszystkie bolączki polskiej defensywy, a w tym golkipera francuskiej Nicei. Zanotował bardzo dużo niecelnych podań. Według danych z Sofascore celność jego zagrań wyniosła zaledwie 57%. Marcin Bułka w tym meczu zupełnie nie pomógł reprezentacji Polski w wyprowadzeniu piłki, a w obronie dostępu do naszej bramki wcale nie spisał się lepiej. Portugalczycy oddali w tym spotkaniu sześć strzałów celnych na jego bramkę, a po pięciu z nich mogli celebrować zdobycie bramki.

Przy pierwszych trzech trafieniach nie można mu było niczego poważnego zarzucić. Zabójcza kontra Portugalczyków, rzut karny, a potem Bruno Fernandes atomowym uderzeniem nie dał Bułce żadnych szans. Za to przy kolejnych trafieniach Portugalczyków golkiper Nicei mógł zachować się zdecydowanie lepiej. Przepuścił strzał przy bliższym słupku, a wrzutkę, po której Cristiano Ronaldo trafił z przewrotki, rosły golkiper powinien był wyłapać lub chociażby wypiąstkować.

To zdecydowanie nie był dobry mecz Marcina Bułki. Kolejne spotkanie, po którym zdecydowanie więcej argumentów przemawia za Łukaszem Skorupskim . Piłkarz Bolonii, w przeciwieństwie do swojego kolegi z Ligue 1, w meczach z trudnymi rywalami pokazał, że może dać coś „ekstra”.

Wybór nr 1

Łukasz Skorupski na swoją szansę w reprezentacji Polski czekał bardzo długo. Od kilku lat występuje na bardzo solidnym poziomie w Serie A, ale trudno mu było nawiązać rywalizację z Wojtkiem Szczęsnym, który był w ostatnim czasie jednym z najlepszych bramkarzy na całym świecie. Koniec reprezentacyjnej kariery bramkarza Barcelony zbiegł się jednak z absolutnym szczytem formy w karierze Skorupskiego. Jego Bolonia awansowała w poprzednim sezonie do Ligi Mistrzów, a Skorupski był jednym z fundamentów drużyny Thiago Motty.

Na dodatek otrzymał od Michała Probierza szansę w ostatnim starciu na Euro 2024 z Francją. W meczu o honor Skorupski zastąpił w wyjściowej jedenastce Wojtka Szczęsnego, zadebiutował na wielkim turnieju reprezentacyjnym i wykorzystał swoją szansę w najlepszy możliwy sposób. Golkiper Bolonii zatrzymał wielkie nazwiska z francuskiej ofensywy, został wyróżniony tytułem najlepszego zawodnika spotkania, a Kylian Mbappe do pokonania Polaka potrzebował rzutu karnego. „Les Bleus” wykreowali w tamtym spotkaniu xG na poziomie 2,41.

To jasno pokazuje, że Skorupski wzniósł się na absolutne wyżyny bramkarskich możliwości. To dzięki niemu Polska zakończyła tamten czempionat przynajmniej z jednym punktem na koncie. Problemem naszej drużyny narodowej od lat są porażki z wyżej notowanymi rywalami. „Biało-czerwoni” nie potrafią zaskakiwać, ale swoją dyspozycją Łukasz Skorupski udowadnia, że może być receptą na tę bolączkę. W Lidze Narodów również nie zawodził. Luka Modrić pokonał go cudownym strzałem z rzutu wolnego, a przy golach Portugalczyków na Stadionie Narodowym zawodziła obrona. Skorupski nie miał nic do powiedzenia.

Jasne wnioski

Ligę Narodów w 2024 roku Michał Probierz ewidentnie potraktował jako rozgrywki, w których będzie chciał testować różne rozwiązania. W reprezentacji pojawiło się sporo nowych nazwisk, a eksperymenty nie ominęły również bramki. Selekcjoner starał się tłumaczyć, że nie ma numeru jeden między słupkami reprezentacji Polski. Wnioski jednak, po tych kilku zgrupowaniach, nasuwają się same. Na eliminacje do mundialu w 2026 roku pierwszym wyborem powinien być Łukasz Skorupski.

Marcin Bułka nie zdał testu, przed którym postawił go selekcjoner. Był niepewny w rozegraniu piłki, a jego interwencje również pozostawiały wiele do życzenia. Statystyki mówią same za siebie. W trzech spotkaniach z orzełkiem na piersi golkiper Nicei stracił 10 bramek. Łukasz Skorupski, razem z ostatnim meczem na Euro, w trzech swoich starciach na swoje konto zapisał tylko pięć wpuszczonych goli. Na dodatek golkiper Bolonii udowodnił, że gdy Polska mierzy się z mocnymi rywalami, jest w stanie pomóc drużynie i naprawiać błędy polskiej defensywy. W marcowe zgrupowanie, na którym rozpoczną się eliminacje do mundialu 2026, jako pewny numer 1 powinien wkroczyć Łukasz Skorupski.

Kolejny zarzut

Okazuje się, że postawa Michała Probierza w stosunku do bramkarzy również może być podawana w wątpliwość. Selekcjoner szokuje swoimi decyzjami na wielu pozycjach. Jest nieugięty w stosunku do Matty’ego Casha, konsekwentnie pomija Karola Linettego i powołuje niegrającego w klubie Jakuba Modera. Wybór golkiperów powinien być najprostszy ze wszystkich boiskowych formacji. Ale Probierz potrafi skomplikować nawet to.

Zamiast zdecydować się na powołanie trzech zdecydowanie najlepszych polskich bramkarzy, selekcjoner reprezentacji Polski kombinuje, wzbudza różne domysły i kolejne kontrowersje. Konsekwentnie omija Kamila Grabarę, który w Wolfsburgu wyrósł na czołową postać Bundesligi i potencjalnego kandydata na zastąpienie Manuela Neuera w Bayernie Monachium. Probierz nie jest w stanie jasno wytłumaczyć swoich decyzji personalnych. Wobec tego piętrzą się kolejne domysły.


W tygodniu poprzedzającym mecz z Portugalią w mediach zawrzało, gdy pojawiła się plotka, że na Estadio Dragao wystąpić ma Bartłomiej Drągowski. Ostatecznie zagrał Bułka, ale brak jasnych deklaracji selekcjonera reprezentacji Polski powoduje wysyp plotek i zagęszczanie atmosfery wokół reprezentacji Polski.

Pracę Michała Probierza należy docenić za to, że pożegnał stare demony naszej drużyny narodowej. Dał kibicom nadzieję na lepsze jutro i oczyścił atmosferę, która była w trakcie kadencji Fernando Santosa najgorsza od lat. Trzeba jednak zwrócić uwagę na to, że w trakcie pracy polskiego szkoleniowca pojawiło się mnóstwo nowych powodów do zmartwień. Selekcjoner potrafił skomplikować sytuację nawet w tak bezpiecznej kwestii, jaką jest obsada bramki reprezentacji Polski.

Probierz może jeszcze naprawić swoje błędy w zarządzaniu golkiperami. W marcu w wyjściowym składzie powinien wybiec Łukasz Skorupski. To on powinien być „jedynką” naszej drużyny narodowej.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze